sobota, 30 listopada 2013

17. Pomocne duszyczki



~ Witam! :D Proszę z góry o wybaczenie, że tak długo nie było wpisu (o ile ktoś to jeszcze czyta). Po prostu szkoła i brak czasu i weny dały się niestety we znaki. Jednak mam nadzieję, że teraz już wpisy będą się pojawiać jakoś częściej ;) ~
                                                       
                                                              L.I.L.A.Y.N.E


Sama nie wiedziałam, dokąd biegnę. Chciałam być po prostu sama. Tego wszystkiego było zbyt za wiele jak dla mnie. Jednak marzenie spokojnego i miłego życia poszło się pieprzyć.
- Dlaczego... - Załkałam, gwałtownie hamując i wzniecając w powietrze tysiące drobin kurzu. Spojrzałam się w pięknie rozgwieżdżone niebo. Tak ciche i spokojne. Nagle z granatowej płaszczyzny na ziemię spadła jedna z gwiazd. Ponoć gdy spada gwiazda, ktoś odchodzi do krainy śmierci...
        Całkowicie pochłonięta rozmyślaniami o śmierci i życiu, przysiadłam na niewielkiej polanie. Wiatr poruszał długimi kłosami traw i szeleścił w gałęziach drzew. Wplątał się również w moje futro, delikatnie je mierzwiąc. Na mój pysk wkradł się mimowolnie delikatny uśmiech. Tak bardzo chciałabym, aby wszystko było  dobrze. Tak jak dawniej.
        W tym momencie poczułam coś dziwnego. Jakieś dziwne uczucie, które przepowiadało niebezpieczeństwo. Wiatr przycichł. Wszystko stało się takie spokojne. Odwróciłam się powoli i rozejrzałam uważnie. Nic jednak nie wyczułam, co wydało mi się dość dziwne.
- Może jestem po prostu przewrażliwiona... - Mruknęłam sama do siebie lekko zirytowana. Uczucie jednak nie ustępowało i nadal nie dawało za wygraną. Coś było nie tak, a ja nie wiedziałam co. Wstałam szybko z ziemi, warcząc groźnie:
- Ktokolwiek tu jest, wyjdź teraz! - Obnażyłam kły i zjeżyłam sierść. Nie pamiętam od kiedy stałam się tak wroga dla innych.
        Nagle ujrzałam na jednej z gałęzi jakieś dwa kształty. Zmrużyłam ślepia, uspokajając się. Podeszłam nieco bliżej, jednak kształty rozpłynęły się jak we mgle. Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia i zamrugałam gwałtownie powiekami. Po chwili kształty ponownie się pojawiły. Tym razem jednak na innym drzewie nieco dalej. Jeden z nich przypominał lisa, drugi pumę. Oba były przeźroczyste i patrzył na mnie swymi pustymi ślepiami.
- Chcecie, abym... za wami szła? - Spytałam sama nie wierząc w to co mówię. Kiwnęły głowami i zmieniając się we mgłę płynęły między koronami drzew. Widziałam jedynie ich błyszczące oczy, które kierowały mnie przed siebie. Stąpałam cicho i niepewnie. Nie wiedziałam, czego ode mnie chcą. Mogłam się więc spodziewać wszystkiego. Nawet walki. Odetchnęłam głęboko, próbując się uspokoić. Nie wydawały się przecież złe. Poza tym - to duchy.
        Po jakimś czasie wędrówki, znów zniknęły. Rozejrzałam się, jednak nie ujrzałam ich nigdzie. Postawiłam krok przed siebie wychodząc na otwartą przestrzeń. Zmrużyłam oczy, chcąc dojrzeć lepiej postacie znajdujące się na polanie. Pewnie to sprawka ludzi, że siedzą w klatkach.
- Em... Może wam pomóc? - Spytałam, podchodząc bliżej. Teraz dopiero zorientowałam się, że były to dwa szczeniaki. Oba białe z czarno - szarymi elementami na futrze.
- Pomożesz nam? - Odezwała się najpewniej waderka. Jej charakterystycznym znakiem było czarne kółko na oku. Szczeniak obok niej to był zapewne jej brat.
- Pewnie, zrobię co w mojej mocy, aby was wydostać. A gdzie jest wasza mama?
-... Nasi rodzice nie żyją. Ludzie nas złapali... W ich kla-klatki...
- Smutne... - Przyznałam, zamrażając kraty. Po chwili lód rozpadł się na małe kawałeczki, uwalniając wilczki. Oba wypadły radośnie z klatek i zaczęły skakać wkoło mnie. Uśmiechnęłam się radośnie na ten widok.
- Dziękujemy za uwolnienie nieznajoma. Nasze imiona to Mun, a to moja siostra Taya.
- Nie musicie dziękować. Czułabym się z tym źle, gdybym wam nie pomogła. To wy mnie tu sprowadziliście?
- Tak. Wysłaliśmy nasze duchy, aby cię tu sprowadziły.
- Duchy? - Zdziwiłam się.
- Duchy. To nasza moc. Możemy wysyłać duchy obserwacyjne, albo wkradać się do czyjegoś umysły. Duchy jednak są bardzo pomocne. Mogą dostarczać nam sporo informacji. - Wyjaśniła Taya.
- No nieźle. - Przyznałam. - Mam dla was propozycje maluchy.
- Hm?
- Chcecie iść ze mną? Mieszkam tu niedaleko z moją siostrą. Na pewno będziecie mile widziane. Więc jak?
- Pewnie! - Zawył radośnie, tuląc mnie. Uśmiechnęłam się do nich.
- Jestem Lilayne...


~Okej, więc wpis jest ^.^ Może nie tak bardzo spektakularny, gdyż zbyt długie niepisanie daje się we znaki ;D Mam jednak nadzieję, że się Wam spodoba :) ~


                                                                         

sobota, 28 września 2013

16. Zaginiona .

                                                                                                    ~~Saili~~ ♥ 

No więc tak . Przepraszam , że tak długo nie pisałam , ale jakoś nie miałam  czasu . Nowa szkoła , nauka , obowiązki . Ale dzisiaj znalazłam czas . :D Naprawdę przepraszam . Ale będę próbować pisać na bieżąco  .  No ale też : brak weny , szkoła , życie xD . Przepraszam  i zachęcam do czytania i komentowania  . :)  Ps . ( Przepraszam za błędy , jeśli są ) 
 __________________________________♥. ♥_________________________________________

- Ahh . To był trudny dzień - Powiedziałam . - Dobrze , że wyszłyśmy z tego cało . 
- No , nie sądzę . Mam wyrzuty sumienia . Nie chciałam , żeby tak wyszło . Naprawdę . Nie mam już siły żyć . - Powiedziała Lili , przebudzając się ze snu  . 
- No tak . Co się stało to się nie odstanie .  Trudno nie myślmy o tym dalej .  Hmm . Jestem głodna . Mam ochotę na jakąś padlinę .  - Oznajmiła Saili  . 
- Nie jestem głodna , straciłam apetyt  . 
- Lili ! Musisz coś jeść .  Idę zapolować . Odpocznij -  Powiedziała Saili . 
- Mhm . Tak . - Odparła . 
   Saili poszła na polowanie a Lilayne poszła pobiegać . Musiała odetchnąć . Bardzo żałowała tego  , że pozwoliła siostrze zabrać siebie z tam tąd . 
- Auuuuuuu !! - Zawyła Lili . 
Jej bieg , nie dawał za wygraną . Biegła coraz szybciej i szybciej .  W końcu padła ze zmęczenia . 
- Lilayne ! Wróciłam . Przyniosłam świeżą padlinę . Lili !? Gdzie jesteś ?! - Zdziwiona pytała . 
-Super . Znowu się gdzieś zapodziała . Ja nie mam do niej siły . Idę jej szukać . 
Szłam i biegłam , wołałam . Wymyślałam sobie w myślach różne scenariusze . I prosiłam Boga żeby jej się nic nie stało . Wyłam , wołałam , latałam i nic . 
- Mhm . Chyba przetrząsnęłam cały las . NIE ! Jeszcze nie byłam w jednym miejscu . Zamek Ashrana .  TAK ! Ona musi tam być . Lecę jej szukać . 
 Saili jak pomyślała , tak zrobiła .  Zaczęła lecieć , w kierunku zamku Ashrana . Poniekąd ten zamek był już rozwalony ,  warto spróbować .  
  Zmrok już zapadał . 
 - Mhm . Trzeba poszukać jakiegoś schronienia . Dalsze poszukiwania zacznę jutro . 

_____________________________________________________

Przepraszam , że takie krótkie .  Dalszą historie pozostawiam mojej przyjaciółce :* 

piątek, 23 sierpnia 2013

15. Łzy, które nic nie zmienią cz.2

                                                           ~L.I.L.A.Y.N.E~


       Pochodnie zawieszone na ścianach dawały nikłe światło, które oświetlało twarz Ashrana, zasiadającego na tronie. Uśmiechał się jadowicie, wplątując swoje długie, kościste palce w bujne futro basiora siedzącego tuż obok niego.
Sean...
Przemknęło mi przez myśl. Zacisnęłam kły, powstrzymując się aby nie skoczyć na niego i zabić na miejscu. Sama straciłabym przy tym życie, jednak miałabym chociaż pewność, że on smaży się w piekle.
       Czarnoksiężnik przeniósł na mnie swój wzrok pełen pogardy:
- Proszę, proszę, a więc jednak odważyłaś się przyjść? Jestem pełen podziwu. A gdzie reszta eskorty? Już uciekła? Czy została zabita przez strażników? Jakże mi przykro.
- Ekhem... Reszta eskorty stoi dokładnie za tobą wujaszku. - Z wrażenia myślałam, że aż sobie siądę.
- Saili?! - Krzyknęłam nie dowierzając.
- Ha! Myślałam, że nie przyjdę? Przyprowadziłam kolegów na melanż, nie obraź się. - Uśmiechnęła się.
Więc udało im się uwolnić resztę...
- Zabić wszystkich! - Ryknął Ashran do swoich podładnych, którzy z obnażonymi kłami rzucili się na nas. W ostatnim momencie zdążyłam odskoczyć, a wilk zatopił swoje pożółkłe kły w ciele jednego z walczących. Na ziemię pociekła czerwona osoka. Biel futra nie była już tak nieskazitelna. Zatrzęsłam się z przerażenia, nie mogąc wydusić z siebie żadnych słów.
       W ten ujrzałam ciemną sylwetkę Czarnoksiężnika znikająca w odmętach lodowego korytarza. Łapy same rwały się do biegu, jednak serce podpowiadało mi zostać. Nie miałam sumienia zostawić ich wszystkich na pastwę tych bestii.
- Lili, leć! Damy sobie radę! - Wykrzyknęła Saili w moją stronę, odpychając od siebie basiora, który przygniótł ją całą powierzchnią ciała. Przeklęłam w myślach samą siebie, po czym dzikim biegiem pognałam przed siebie z nadzieją, że ten gad nie zaszedł daleko.
       Czułam, jak serce tłucze mi się w piersi, chcąc zaraz wyskoczyć. Strach paraliżował całe moje ciało, niczym trucizna. W ten obezwładniający ból przejął mnie całą. Upadłam na ziemię, ciężko dysząc.
- Lilayne. - Jego głos był tak spokojny, a zarazem morderczy. Wyszedł on z cienia, spoglądając się na mnie zmrużonymi oczami. - Śmierć jest czymś okropnym, nie sądzisz?
- Ty potworze! - Warknęłam, rzucając się na niego. Udało mi się zrobić tylko niewielkie zadrapanie na jego policzku, z którego czerwone krople spłynęły po jego skórze. Od razu odskoczyłam, spodziewając się kolejnego ciosu z jego strony. Jego ręka rozbłysła czarnym ogniem, rozświetlając jego bladą twarz. Rzucił we mnie swoim ogniem, jednak nie nie pozostałam dłużna i po chwili lodowy ogień zmierzył się z jego demonicznym. Powstała fala odrzuciła mnie parę metrów dalej obijając o ścianę. Szybko zgrzebałam się z ziemi i uchyliłam przed kolejnym ciosem. Jak na człowieka był szybszy, niż mogło mi się wydawać.
       Nagle poczułam silne uderzenie i zostałam przygwożdżona do ziemi. Zaczynało brakować mi powietrza w płucach. Każdy kolejny ruch sprawiał niewyobrażalny ból.
- Zdychaj, kundlu... - Syknął wprost do mojego ucha. Zamknęłam oczy z nadzieją na cud, który takowy się stał.
- Sean.. - Szepnęłam nie wierząc.
- Uciekaj! - Warknął szarpiąc się z Ashran'em.
- Ale...
- Teraz!
Znowu uciekam jak ostatni tchórz...
W ten coś mocno złapało mnie i wzniosło wysoko w powietrze.
- Saili!? Nie! Nie możemy! Musimy go ratować! - Wyrywałam się, jednak w starciu z jej siłą moje wysiłki szły na marne.
- Nie pomożemy mu! Zamek się wali, przykro mi. - Odparła wylatując na otwartą przestrzeń. Nagle poczułam jak powieki same mi ciążą. Nie dałam rady walczyć. Nie miałam siły. Zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~♥~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No, to już koniec części drugiej mojego wpisu :D Nie umiem opisywać walk, wybaczcie mi :'D Chociaż dla chcącego, nic trudnego. Z czasem samo przyjdzie.

14 . Atak .

                                                                                                  ~~ Saili ~~ ♥

                 Zaczęłam podążać , poszukując właściwej celi  . Szłam przez miliard czy więcej cel , w których byli zamknięci : wilki , wilczyce , wilczki . Serce mi się krajało jak na nich patrzyłam . Miałam łzy w oczach . Ale szłam dalej , poszukując właściwej osoby w celi . W końcu znalazłam.
- Amir !! Jesteś ! . Martwiłam się o ciebie . 
-  Sailii !! Wróciłaś po mnie ... Dziękuje . 
- Tak , wróciłam , teraz spróbuję Cię uratować . Odsuń się . 
Próbowałam otworzyć wrota celi .
- Czekaj , mam pomysł . - Zaproponowałam .
-Mhm ? - Odpowiedział . 
- Na głównym korytarzu , gdzie jest Ashran , przy jego wielkim pasie , jest milion kluczy , każdy jest ponumerowany do właściwej celi . Nie znam się zbyt na cyferkach , ale poradzę sobie , może przy okazjii znajdę Lili i opowiem jej o wszystkim . 
- To zbyt ryzykowne . Nie  chcę by stała Ci się jakakolwiek krzywda .
- Nie przejmuj się , nic mi się nie stanie . Do zobaczenia ! .
- Powodzenia Saili .!
Amir powiedział to z takim ciepłem , że biegłam szybciej . 
- Ale co to .... za krzyki? ....... LILI ??!! - Krzyknęłam . 
Biegłam ile sił w łapach , nie brakowało mi tchu .  Chciałam zobaczyć co się tam dzieje . Chciałam rozwikłać tę zagadkę a zarazem tajemnicę , jaką skrywał ten pałac zła . . . 
Zobaczyłam Lilayne , kłócącą się z Ashranem .
- Co ty Lili co cholery jasnej wyprawiasz ?! Postradałaś zmysły , choć idziemy z tąd ! 
- Ooo , następna pani wilczyca do kolekcjii ? NIE ! Tak łatwo z tąd nie wyjdziecie . W ogóle kto wam pozwolił tutaj wejść ? Zaraz rzucę was na pożarcie krokodylą . 
- Nieee !! Proszę , ja bardzo przepraszam za siostrę . Ona nie wie co robi . Na pewno gdyby trzeźwo myślała , nie zrobiła by takiej głupoty .
- Co ty nazywasz głupotą ? Siostrzyczko  ?
- Ajj nie kłóćmy  się ... tylkoo uciekaaaaajmyyyy !!!!!! - Krzyknęłam i pociągnęłam Lili za łapę . 
- Saaili co ty robisz ! Zostaw mnie ! Chcę dokończyć to co zaczęłam ... Ale to nieważne .... puść mnie !! 
- Dobrze jak chcesz , ty uparta Lilayne . Żebyś tylko nie zrobiła jakiejś głupoty .Bo Ci tego nigdy nie wybaczę . Nigdy . Pamiętaj . 
Zostawiłam tą upartą siostrę i poszłam ratować Amira , gdy po drodze ukradłam tam parę kluczy . Myślę , że się nadadzą .  Znaczy się ja ich nie ukradłam tylko pożyczyłam .  :) 
Podeszłam do celi z Amirem .
- OO wróciłaś ! Myślałem , że sobie poszłaś .  - Powiedział Amir . 
- Nie, nie zostawiłabym Ciebie . Ja zawszę muszę kończyć to co zaczęłam . - Powiedziałam i otworzyłam wrota .
- Choćmy! Uciekajmy !! - Wył i zarazem mówił . 
- Nie . Muszę jeszcze coś załatwić . Choć . Pomożesz mi . 
- No dobrze , ale w czym  ? 
- Musimy uwolnić wszystkie wilki z cel , to nam nie zajmie dużo czasu . I wtedy pokonamy Ashrana !! - Oznajmiłam .
- NO dobra ! 
Miałam sporo kluczy , ale najlepsze było w tym , że jeden klucz mógł otworzyć wszystkie bramy cel . Powoli z Amirem otworzyliśmy wszystkie cele . Nie zajęło nam to dużo czasu . Wszystkie wilki , wilczyce i wilczki byli nam niezmiernie wdzięczni . 
- Mam do was prośbę ! - Krzyknęłam .
- Tak ?! - Wszyscy odpowiedzieli chórem . 
- Choćmy pokonamy Ashrana . Nikt już nie będzie nam zakłócał ! 
Wszyscy zaczęli biec , w stronę głównego korytarza . Aż strach myśleć to stanie się za chwilę ...

środa, 21 sierpnia 2013

13. Łzy, które nic nie zmienią cz 1.

                                              ~L.I.L.A.Y.N.E~



Jak powiedziała Saili, miałyśmy wrócić do lodowego pałacu. Sama nie wiem po co. Z jednej strony było to chyba oczywiste, że musiałyśmy uratować tych dwóch idiotów. Chociaż jednego z nich wolałabym tam zostawić i nigdy więcej nie oglądać. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, jednak z trudem udało mi się je powstrzymać.
- Lili, czy ty... płaczesz? - Młodsza siostra podeszła do mnie, spoglądając się ze zmartwieniem.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. - Skłamałam. - Chodźmy już lepiej. - Wstałam i ruszyłam przed siebie, a Saili potruchtała za mną.


Noc nadeszła szybciej, niż mogłam się tego spodziewać. Na kobaltowe sklepienie nieba wdarł się zachłanny cień, który zdarł jakiekolwiek oznaki słońca, a wpuścił jasny księżyc, który miał panować na czas nocy.
       Siedziałyśmy razem z Saili na gałęzi jednego z drzew, skryte pomiędzy liśćmi. Lodowy Pałać miałyśmy praktycznie na wyciągnięcie łapy, toteż z tego miejsca był on doskonale widoczny. Marmurowe ściany pokryte licznymi kryształkami lodu, który mienił się w świetle tysiącem kolorów. Szyby wykonane były również z kolorowego szkła, które mieniło się w słońcu. Największe wrażenie jednak robił wielki ogród, który otaczał zamek ze wszystkich stron. Pełno w nim było egzotycznych roślin, oraz kwiatów, które pachniały cudnie. Gdyby ktoś nie wiedział, kogo to jest zamek, pomyślałby, że nie ma w nim żadnego zła. Jak bardzo by się mylił jednak.
       Nie minęła chwila, a wszystkie światła w zamku zgasły. To był właśnie ten moment.
- Saili, ruszamy. - Spojrzałam się na siostrę, na co ta kiwnęła porozumiewawczo głową. Obje wzbiłyśmy się w powietrze, lecąc w kierunku tak dobrze znanego, a zarazem tak znienawidzonego nam miejsca.
       Mimo później pory, zawsze przy bramie stali strażnicy, którzy pilnowali porządku w nocy. Szybkim ruchem pozbyłyśmy się ich, wślizgując tym sposobem do środka. Rozejrzałyśmy się badawczo. Na ścianach porozstawiane były pochodzie, które wydawały z siebie jasne, niebieskie światło, rozświetlając lodowe korytarze zamku.
- Saili, Ty idź poszukać pomieszczenia z celami. Powinno być pod zamkiem. Ja muszę coś załatwić.
- Ale.. Uważaj na siebie, proszę. - Załkała. Przytuliłam ją najmocniej jak tylko mogłam.
- Obiecuję, ale ty też nie daj się zabić. Mamy się tutaj spotkać znowu, rozumiesz? - Wilczyca kiwnęła głową, uśmiechając się dumnie, po czym pobiegła w swoją stronę.
       Westchnęłam głęboko, kierując się w stronę sali tronowej. Tym razem nie mogłam już pohamować łez, które same cisnęły mi się do oczu. Wiedziałam, że to co się stanie... Nie wszyscy wyjdziemy z tego cało. Tak bardzo chciałam, aby to wszystko dobrze się skończyło. Chciałam jeszcze raz ujrzeć uśmiechniętą twarz Saili, gdy jest naprawdę szczęśliwa.
Siostrzyczko, błagam... Wybacz mi... Przez łzy nie widziałam dokładnie drogi, jednak łapy same instynktownie niosły mnie przed siebie. Śmierć jest okrutna. Wybaczcie mi wszyscy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~♥~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak, wiem, że krótko, ale wena nie pozwala mi na zbytnie szaleństwo ;) Ważne, że notka jest bo mnie już cholera brała, że nic się tutaj nie dzieję. Mam nadzieję, że wybaczycie, tak więc komentujcie moi kochani i wyczekujcie sprawozdania ze strony Saili :)

niedziela, 4 sierpnia 2013

12 . Szczęście się jednak powoli zaczyna odwracać ...

                                                                                     
                                                                                                                    ~ Saili~ ♥
               
            Gdy się obudziłam doznałam szoku pierwszego stopnia .  Byłam w małej klatce , zamkniętą na trzy spusty . Kątem oka spoglądałam przed siebie . Widziałam wysokiego człowieka , ubranego w ciemny płaszcz . W dłoni trzymał bat . Kolejne wilki podchodziły do niego z przymusem . On rozdzielał je do poszczególnym grup. Jedne wilki do biczowania , drugie do ciężkiej pracy . Moje ucho usłyszało , że ten zły człowiek to Ashran . 
- Aaa tak to on . Mogłam się tego spodziewać , że w końcu tu trafię ... ale , ale gdzie jest Amir?- Powiedziałam po cichu . 
Poczułam znajomy zapach .  Ten zapach był coraz silniejszy i mocniejszy i był mi bardzo znajomy . Nie mogłam oderwać od niego nosa  . 
- Przecież kiedyś już kiedyś czułam ten zapach . Pomyślałam . 
Do mojej małej klatki podeszło dwóch mężczyzn , tych którzy wparowali do naszej jaskini . Jeden z mężczyzn zaczął moją klatkę otwierać , drugi zaś chciał mnie złapać , ale go ugryzłam . Bardzo się wkurzył . Nagle zobaczyłam znajomą twarz . To była Lilayne . Szła z opuszczoną głową . Bardzo posłusznie . Tylką ją prowadził wilk .  Gdy się spostrzegłam mężczyzna niósł mnie na rękach . Ja niespodziewanie się wyrwałam i pobiegłam ku Lilayne . Dwoje mężczyzn pobiegło za mną . Biegłam tak szybko , że nawet nie wiedziałam , że tak szybko biegam .  Podbiegłam do Lili i zapytałam .
- Lili !! Siostrzyczko ! Wreszcie Cię znalazłam !! - Wykrzyknęłam . 
Lilayne nie odpowiedziała , nawet się na mnie nie spojrzała . Szła jakby była  ,, robotem '' .
-  Lilii !! Dobrze się czujesz . Siostrzyczko ! Nic Ci nie jest ! ? Odpowiedz proszę !! - Zapytałam szybko , bo widziałam jak wszyscy do mnie biegną , żeby mnie złapać  . Przecież nie mogłam znowu stracić mojej ukochanej siostry . Wzięłam sprawy w swoje łapy . Skupiłam się na chwile , chociaż miałam mało czasu . Stanęłam i się skupiłam . Nagle wyleciała wielka fala wody  , sprzątając wszystko co napotkała na swojej drodze  .  To była moja moc wody  .  Wzięłam Lilayne w pysk i podfrunęłam pod sufit budynku . Razem z Lilayne wylecieliśmy przez okno . Chociaż było mi bardzo ciężko , dawałam z siebie wszystko .  Za mną wyleciało parę wilków , którzy nas gonili .  Zaczęłam lecieć szybciej . Skrzydła powoli odmawiały mi posłuszeństwa .  Ale leciałam dalej . Nie poddawałam się  . Zobaczyłam w oddali las .  Kierowałam się do niego.  Na jednym z drzewie zobaczyłam tak zwany ,, domek na drzewie ''  Odwróciłam się i za mną i już nikogo nie było . Chociaż na parę chwil miałam spokój . Ale miałam jeszcze kogoś na sumieniu . Tak ... Amira . Zostawiłam go z tym oszalałym czarnoksiężnikiem Ashranem .  Obiecałam sobie , że nie zostawię tak tego . Wrócę po niego , choćby nie wiem co . Ale na razie zajęłam się moja siostrą ,, robotem '' Wyplułam ją z pyska i zaczęłam do niej mówić .
- Lili , siostrzyczko , co Ci jest ? Co oni Ci zrobili ?  Tak wiem to moja wina . Mogłam nie wchodzić na ten most . Przepraszam to moja wina . Tylko moja . Przepraszam .... Ale , ale co to  ?  Obroża ? Przecież ty nie miałaś obroży . Mhmhm .... zweryfikuję sobie to. 
Zaczęłam zdejmować Lili obrożę . Po zdjęciu obroży Lilayne zachowywała się jak normalny wilk. 
- Uff , gdzie ja jestem  ? Ooo Saili ! Siostrzyczko , odnalazłaś mnie !! Tak się cieszę . Nigdy Cię już nie zostawię . Przyrzekam . Od dziś będziemy trzymać się razem !! - Wykrzyknęła Lilayne .
- Nie tak prędko LIli . Muszę jeszcze lecieć , uratować mojego przyjaciela Amira  , który został w   pałacu u Ashrana . Ty zostaniesz tutaj . Nie mogę Cię narazić na kolejne niebezpieczeństwo . 
- Ooo nie !! Idę z tobą ! Ja też nie pozwolę  , żeby Ci się coś stało . Zaraz obmyślimy plan jak dostać się do Lodowego Pałacu Ashrana . 

Więc Lilayne i Saili przez całą noc zaczęły rozmyślać plan wtargnięcia do pałacu Ashrana . 
- Poszukiwania rozpoczniemy jutro z samego rana . - Powiedziała LIlayne . 
 
 
       

czwartek, 1 sierpnia 2013

11. Zdrada



                                                         ♥~L.I.L.A.Y.N.E~♥

Nie wiem, ile dokładnie czasu minęło. Mogła minąć nawet cała wieczność. Powoli czułam, jak od ciągłego biegu łapy same odmawiają mi posłuszeństwa. Jednak biegłam ciągle. Obok mnie dzielnie trwał Sean. Byłam mu wdzięczna w głębi serca, że jest przy mnie. Kiedyś na pewno muszę mu podziękować. Nagle zaprzestał biegu zatrzymując się gwałtownie.
- O co chodzi? – Spytałam spoglądając na niego.
- Może odpocznijmy trochę. – Powiedział. Kiwnęłam tylko łbem. Nie miałam ochoty się kłócić, jednak serce samo rwało się do biegu, ciało mówiło co innego, a w szczególności łapy.
       Przysiadłam pod drzewem, gdzie można było znaleźć choć odrobinę cienia. Słońce nie było dzisiaj zbyt litościwe i wysyłało cały swój żar na ziemię. Westchnęłam ciężko układając swój łeb na łapach. Kątem oka zauważyłam, że Sean gdzieś zniknął.
Może poszedł się napić…
Przez moją głowę przeleciały niezliczonej ilości myśli. Byłam tak zmęczona, że nawet nie miałam ochoty ich słuchać. Zasnęłam.

Ocknęłam się, gdy poczułam przyjemny zapach jedzenia. W mig szare komórki zaczęły pracować. Otworzyłam ślepia i spojrzałam przed siebie. Tuż przy moim nosie leżała świeżo upolowana sarna, a obok niej Sean.
- Pomyślałem, że będziesz głodna. – Uśmiechnął się.
- Dziękuje. – Odwzajemniłam uśmiech, dźwigając się na cztery łapy. Po chwili zatopiłam kły w ofierze. Poczułam przyjemne ciepło, które rozeszło się po całym moim ciele.
       Po skończonym posiłku, ruszyliśmy w dalszą drogę. Coś w mojej głowie podpowiadało mi, abym mu nie ufała. Czułam też, że stanie się coś złego, jednak nie mogłam dokładnie stwierdzić co. Moją głowę zaprzątała jedyna myśl, aby odnaleźć siostrę. W końcu po to biegnę te setki tysiące kilometrów.
Dla niej…
Przyśpieszyłam nieco, gdy zauważyłam, że wilk zaczyna mnie wyprzedzać.
- Daleko jeszcze? – Krzyknęłam podczas biegu.
- Trochę. – Odkrzyknął. W sumie sama nie wiedziałam, dlaczego krzyczeliśmy. Tak po prostu. Kiwnęłam głową, ponownie skupiając swoją uwagę jedynie na biegu i tym, co znajduje się przede mną.
       Nagle, zauważyłam jakby coś mignęło w krzakach, a następnie szybko się schowało. Gwałtownie się zatrzymałam. Sean również stanął.
- Co się stało? – Spytał podchodząc do mnie.
- Tam coś jest. – Odparłam lekko drżącym głosem wskazując łapą na krzaki.
- Pewnie Ci się przewidziało. – Przewrócił oczami. – Chodźmy dalej.
- Nie! – Zaprotestowałam. – TAM COŚ JEST.
Wilk nic nie odpowiedział. Spoglądał się na mnie, jednak jakimś innym wyrazem pyska. Ten był obojętny, zimny. Basior cofnął się parę kroków w tył. Nagle poczułam czyjś oddech na karku. Po moim ciele przeszły dreszcze.
- Przykro mi, że musiałem być dla Ciebie miły. – Uśmiechnął się szyderczo.
- Ale… - Chciałam coś powiedzieć, jednak poczułam okropny ból, który przeszył całe moje ciało.
Niemożliwe… Jak on mógł….
Potem była już tylko ciemność.

wtorek, 30 lipca 2013

10 . Lodowy Pałac.

                                                                                                                   ~Saili~ ♥
           
             Obudził mnie straszny koszmar . Nie wiedziałam co się dzieje  . Amir spoglądał na mnie jak na ducha . Był wystraszony .
- Co ci jest Saili ? - Zapytał .
- Coś się dzieje , jesteśmy w niebezpieczeństwie , musimy uciekać !! - Wykrzyknęłam , zarazem wyjąc.
- Ale jak to ? Z kąt wiesz ?
- Miałam wizje w śnie . Coś jest bardzo blisko i może nas zabić  .
-Co ty wygadujesz ? !  Do cholery jasnej . To był tylko zły koszmar i tyle . Nic złego się nie dzieje . - Próbował mnie uspokoić  .
- Dobrze jak chcesz . Ale żebyś później tego nie żałował .

 Usiadłam . Zaczęłam lizać swoje futro . Powietrze stało się jakieś ciężkie , trudno mi było oddychać . Nagle Amir zaczął się dusić . Szybko do niego podbiegłam i zaczęłam go ratować .
- Aaamir !  Proszę ! Co Ci się stało!!  Amir nie umieraaj !! Proszę ! - Wyłam  .
Nagle z pyska Amira wyleciał pierścień . Złoty pierścień . Przypomniałam sobie , że ten pierścień już kiedyś widziałam gdy uciekałam z laboratorium .
- Ajj . Przeklęty pierścień ! - Wykrzyknął .
- Nic , nic Ci nie jest ? - Zapytałam .
- Nie ! To normalne , gdy ktoś dusi się pierścieniem , który utknął mu w gardle , nawet go nie dotykając !! -Wykrzyknął zdenerwowanie .
- No sorry , tylko zapytałam , nie  ? Dopiero co Cię poznałam . - Powiedziałam , gdy ktoś nagle wbiegł do naszej jaskini , paraliżując nas ogromnym ciałem. Były to inne wilki . Twarz miały bez uczuć . Spojrzenie miały zabójcze .
- AAAAAA co wy robicie !! - Krzyczałam i wyłam jednocześnie . Nie zdążyłam wypowiedzieć kolejnego zdania , gdy ktoś wpakował mi coś do pyska . I nie mogłam nic już powiedzieć  . Było mi tak okropnie źle , że myślałam jak bym się rozlatywała . Ja z Amirem byliśmy przywiązani jakimiś sznurami . Straszne basiory były tak okropnie silne że ciągnęły nas przez całą naszą  jaskinie , mając sznury w pysku  . Zaczęliśmy jechać jakimś powozem . Strasznie trzepało . Gdy najechaliśmy na jakąś górkę lub kamień , wszystko zaczęło podskakiwać  . Było coraz zimniej . Zaczęłam się bardzo trząść  .Amir z trudem podszedł do mnie i objął mnie swoim futrem , żeby mi nie było zimno . Przez nieszczelne ,, okna '' powozu zobaczyłam w oddali jakiś śnieżnobiały zamek . Był bardzo piękny. W ogóle cała kraina była bardzo piękna , jakby taka z bajki . Zawsze marzyłam , żeby do niej przybyć tylko nie w takich okolicznościach . Powóz stanął .Wrota od powozu otwarli dwaj napakowali mężczyźni w maskach . Spróbowałam wypluć to co miałam w pysku i wyplułam i zaczęłam na nich warczeć . Ale to chyba pogorszyło sprawę . Po tym stali się bardziej agresywni i wrogo nastawieni do nas . Amir siedział spokojnie i podejmował się im wszystkiego co zapragnęli , jakby wiedział jacy są  . Bardzo mnie to zarazem zaniepokoiło jak i  zaciekawiło . Szliśmy powiązani sznurami . Wyrywałam się . Amir  przeciwieństwo mnie szedł spokojnie . Szliśmy przez bardzo długi korytarz pokryty lodem . Wszędzie było zimno. Wreszcie doszliśmy . Był to jakiś loch . Trafiliśmy tam za kraty , jak do jakiegoś więzienia . Trafiłam z Amirem to tej samej ,,celi '' pewnie myśleli , że jesteśmy parą . Zaczęłam wyć i skamleć . Ale to nie pomagało .
- Co teraz będzie , co to za miejsce ? - Zapytałam Amira .
- To lodowy pałac Ashrana . Pamiętasz opowiadałem Ci o nim trochę. Miałaś rację . Mogliśmy uciec . Przepraszam . To moja wina . Możesz mnie rzucić na pożarcie krokodylom . Nie wiem zabić nawet . Znowu jesteś uwięziona . Naprawdę Przepraszam .
- Nic się nie stało , to nie twoja wina . I tak jakbyśmy uciekli to i tak nas by dopadli  .
Nagle ktoś rzucił w nas jakąś strzałom . To był lek usypiajający . . .


poniedziałek, 29 lipca 2013

9. Wróg, a zarazem przyjaciel


                       
                                                          ~ L.I.L.A.Y.N.E~

Im bardziej zagłębiałam się w te przeklęte szpony dzikiej puszczy, tym bardziej czułam, że z tym miejscem jest coś nie tak. Czułam to w głębi duszy. Jakby coś zżerało mnie od środka. Okropne uczucie. Teraz jednak w mojej głowie siedziała jedna jedyna myśl – znaleźć Saili. 
 - To wszystko dzieje się za szybko. – Jęknęłam spoglądając w górę, gdzie kobaltowe niebo przysłaniały grube gałęzie drzew uniemożliwiając przedostanie się promieni słonecznych. Westchnęłam głęboko, chcąc nabrać jak najwięcej tlenu. Coś w mojej chorej głowie podpowiadało mi, abym się nie zatrzymywała.
Oczywiście, że się nie zatrzymam…
Pomknęłam przed siebie nie myśląc już nie więcej, gdyż wyszłoby to tylko na moją niekorzyść. Wykonywałam przeróżne slalomy między drzewami, przeskakiwałam przez kłody i przedzierałam się przez gęste krzewy. Mój mózg wyłączył się na wszelkie inne sygnały. Był tylko bieg i to, co znajduje się przede mną. To był mój najgorszy błąd, który doprowadził mnie do śmierci…
   W ten poczułam jak coś z wielką siłą uderza we mnie. Łupnęłam o ziemię, czując jak jakiś ciężar nie da mi się podnieść. Sparaliżowana strachem wstrzymałam oddech. Ciemność jaka na chwilę przysłoniła mi oczy, nie dała dojść do mózgu informacji o tym kim jest ten osobnik nachylający się nade mną. Usłyszałam wrogie warknięcie, a kły niebezpiecznie błysnęły tuż przy mojej szyi. W porę jednak odzyskawszy trzeźwy rozum, zamachnęłam się łapą uzbrojoną w ostre pazury zadając cios napastnikowi, który wydał z siebie przeraźliwy syk. Odskoczyłam parę metrów dalej, jednak po chwili znów miałam przyjemność poczuć na sobie czyjś ciężar. Tym razem zaczynało brakować mi tchu. Dusiłam się. Wierzgałam łapami, próbowałam wyrwać się z tego żelaznego uścisku, jednak bez najmniejszego skutku. W ten, wilk na chwilę tracąc czujność nieco rozluźnił uścisk. Wykorzystując okazje, która mogłaby się nie powtórzyć, ugryzłam go w łapę szybko odtrącając od siebie. Ponownie zamachnęłam się łapą i walnęłam wilka prosto w pysk pozostawiając na nim krwawy ślad. Wróg zachwiał się na łapach, a ja robiąc szybką akcję skoczyłam na niego, w skutku czego po chwili leżeliśmy na ziemi. Teraz ta ja byłam górą.
- Mam Cię… - Wysapałam z trudem. Teraz mogłam przyjrzeć się dokładniej mojemu napastnikowi. Był to szaro – czarny basior. Miał czarną grzywkę, która bezwładnie opadała mu na oczy przymknięte powiekami. Na oko liczył około czterech lat. Zauważyłam kątem oka szkarłatną stróżkę spływającą z jego skroni.
Rozumiem…
Zgrzebałam się z wilka, a samego jego wrzuciłam sobie na grzbiet. Nic nie sugeruje, ale nawet najgorszemu wrogowi nie chcę dać kary pozostania w tym okropnym miejscu.


Zbliżało się południe. Ja wraz z pasażerem na gapę, który znajdował się nadal na moim grzbiecie zdążyłam już wyjść na otwartą przestrzeń. Słońce wisiało wysoko na niebie oplatając swymi promieniami cały świat. Jeden z promieni zawisł na mojej twarzy ciepło ją muskając. Uśmiechnęłam się mimowolnie, na chwilę zapominając o bożym świecie. Po chwili jednak dał mi o sobie znać mój „bagaż”, pod którym łapy same mi się uginały. Postanowiłam szybko poszukać jakiejś jaskini w której mogłabym złożyć nasze zwłoki. Potruchtałam dalej przed siebie bacznie rozglądając się na wszystkie strony. W ten moje oczy dostrzegły niewielką jaskinię skrytą między zaroślami. Bez chwili namysłu podbiegłam do niej i resztkami sił zrzuciłam z siebie wilka, sama padając na chłodną ziemię.
Ciekawe, co jeszcze…
Westchnęłam głęboko spoglądając na basiora. Spał. Postanowiłam wybrać się na małe polowanie w celu zapełnienia braków żywności. Ponownie opuściłam jaskinię i zniknęłam za ścianą zieleni. Wyostrzyłam wszystkie moje zmysły. Nagle dotknął mnie zapach zwierzyny. Uśmiechnęłam się szatańsko. Na małej polanie pasło się niewielkie stado saren. Zakradłam się w krzakach czekając na odpowiedni moment. Gdy moja ofiara podeszła wystarczająco blisko, skoczyłam zatapiając kły w tętnicy. Sarna szybko padła na ziemię, która nasiąkła czerwoną osoką. Oblizałam z degustacją kły, a następnie zacisnąwszy żelazny ucisk na szyi sarny, zawlekłam ją do jaskini.
   Gdy dotarłam na miejsce, wilk już nie spał. Siedział w kącie jaskini świdrując mnie tym swoim lodowym spojrzeniem.
- Spojrzenie jednak mamy to samo. – Uśmiechnęłam się lekko kładąc zwierzynę na ziemi. Wilk nie poruszył się ani o centymetr, jakby ktoś nagle zamienił go w kamień.
- Kim jesteś? – Spytałam siadając parę metrów dalej.
- Mam misję Cię zabić. – Warknął. – Dlaczego więc, Ty mnie ratujesz?
- To proste, nie mogłabym Cię zabić. Wytłumaczę to tak, że nie chcę Cię zabijać. – Uśmiechnęłam się. – Ale dlaczego Ty chcesz mnie zabić?
- Taka misja. – Prychnął pod nosem odwracając wzrok.
- Misja? – Powtórzyłam zaintrygowana.
- Słyszałaś o złym czarnoksiężniku? Ma na imię Ashran. Zawładnął tą całą krainą, jak i jej ludnością, chociaż jest tylko nędznym człowiekiem, jest bardzo silny. – Westchnął. – Są też Ci, którzy mu służą, a na skinienie jego palca, zrobią wszystko..
- Nawet pozbawią kogoś życia… - Dokończyłam szeptem. Wilk wzdrygnął się na samo brzmienie tego słowa. Powietrze stało się ciężkie i przepełnione wszechobecną ciszą i błogim spokojem. Po chwili jednak przerwałam tę barierę zadając pytanie:
- Jak masz na imię?
- C-co? – Wydukał.
- Jak masz na imię? – Powtórzyłam lekko rozbawiona.
- …. Sean. – Odparł po chwili przenosząc na mnie swój lodowy wzrok.
- Miło mi, ja jestem Lilayne, ale możesz mi mówić Lili. – Zaśmiałam się.
Czy on w ogóle się nie uśmiecha?
- Halo? Panie? Jest pan tam?
- Cicho…
- Co?
- Bądź… Cicho… - Przeliterował mi z kamiennym wyrazem twarzy wpatrzony w ziemię.
- Co się stało?
- On tu jest…
- Kto?
- Ashran. Zbliża się, ale nie do nas. Na północ stąd znajdują się dwa wilki. Wilczyca i wilk. Są w śmiertelnym niebezpieczeństwie…
Jedyna myśl – Saili
- D-dwa wilki… - Wyjąkałam. – Musimy im pomóc!
- On mnie zabije, jeśli mnie dorwie! – Warknął. – Nie wykonałem swojej misji, nie zabiłem Cię. Nie mogę teraz pokazać mu się na oczy, bo sam zgi… - Nie dane mu było dokończyć, gdyż jego pysk spotkał się z moją łapą.
- Myślałam, że jesteś inny! Okazało się jednak, że w głębi jesteś małym, nadętym wilczkiem, który tylko gdy zrobi się niebezpiecznie to kuli ogon i ucieka! Co z Ciebie za wilk do cholery jasnej! – Wydarłam się na Sean’a, który wlepiał we mnie wielkie oczy. Poczułam ulgę. Wszystko co dusiłam w sobie znalazło ujście. Cały gniew i smutek. Szybko odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Nie minęło jednak dużo czasu, gdy usłyszałam dudnienie łap obok mnie.
- Idę z Tobą. – Powiedział wyrównując ze mną swój bieg. Uśmiechnęłam się w duchu, że jednak nie idę tam sama.



czwartek, 25 lipca 2013

8. Dziwna Kraina .

                                                                                              ~Saili~ ♥

         Obudziłam się z bólem łapy . W ogóle byłam cała obolała . Widziałam tylko przed sobą : śnieg , lód , i rzekę w połowie zamarzniętą . Nie wiedziałam gdzie jestem . Było tak zimno , że nawet nie mogłam trzeźwo myśleć. W głowie mi się kręciło , byłam tak obolała , że nawet wstać nie mogłam . Ale żyję.... - Pomyślałam
- Ja żyję ... - Wykrztusiłam .
- Ale gdzie jest Lilayne !!  Liiilii !! Gdzie jesteś ?? !! - Krzyczałam  . 
- W ogóle co to za miejsce ?  Gdzie ja jestem  ?
Próbowałam wstać . Mogłam tylko o tym pomarzyć . Moje 2 łapy były tak uszkodzone , że nawet nimi nie mogłam ruszyć ... Straciłam przytomność ...
    Obudziłam się w jaskini .Było ciepło... i zarazem przytulnie. Dźwięk ogniska był tak przyjemny , że nie mogłam oderwać od niego oczu . Ale... zaraz , zaraz . Przy ognisku ktoś siedział .Próbowałam się podnieść , żeby chociaż ukradkiem oka , spojrzeć na tego kogoś . Ten ,, ktoś '' to basior . Nie zdołałam zobaczyć wiele wyglądu ale zapamiętałam tylko trochę . Był czarno , brązowo , biały . Miał śliczny uśmiech .Spoglądał na mnie cały czas.
- Hej ... czy wiesz może jak tu się znalazłam i w ogóle , gdzie ja jestem ... - Spytałam , troszkę przerażona  .
- Cześć ..  Tak ... Ja się tutaj przywlokłem . - Odpowiedział przemiłym głosem .
- Ale , ale , ale ... Poco!!  i w ogóle , gdzie ja jestem do cholery jasnej !?
- A co chciałaś zamarznąć  ? I jesteś w mojej jaskini ...
- Aha , fajnie wiedzieć  . Ale może ja sobie już pójdę , nie będę nadużywać twojej gościnności . - Odpowiedziałam , zwlekając się z ziemi , pokrytej suchą trawą .
- Nieeeeee !!  Stój . Nie możesz teraz iść . !  To lodowa kraina , tu całe życie trwa zima . Zamarzniesz jeżeli wyjdziesz .
- Jak to nie mogę wyjść ?! Czy ty siebie słyszysz ? Może jeszcze będę tu siedzieć całą wieczność , nie ?
- Tak....  W tej krainie nikt nie przeżył kto jest na wolności ... Nikt . - Powiedział spokojnym głosem . Ta kraina zwana jest Lodową Krainą , inaczej Razzaer . Z tej krainy nikt nie wyszedł żywy . Jedynie kto jest w jakimś zadaszeniu  , czy coś . Legenda mówi , że pewien Król , panował tą krainą , był bardzo dobry . Miał córkę , która ożeniła się z jakimś Czarnoksiężnikiem , który przejął tron i rozsiewa zło . Podobno żyje do dziś ...  Nikt nie próbował mu się sprzeciwić . Podobno śnieg , jest główną przyczyną śmierci...
- Ee tam , to nie prawda - Zaprotestowałam .
- Z kąt możesz wiedzieć  ?!  Jesteś dopiero pierwszy raz w tej krainie ... - Powiedział nieznajomy .
- Ale przecież ty mnie uratowałeś , to jak śnieg może być zatruty , hmm  ?
- Mam specjalny eliksir który działa tylko przez 30 min. na dzień .
- Taa , rozumiem . - Odpowiedziałam . - Daj mi ten eliksir . !
- Niee , to moja własność !! . - Krzyknął..
- Okej , dobra , jak chcesz , ja idę .  Dobranoc Ci życzę , miłych snów. - Powiedziała spokojnym głosem .
- AAaaa , zaczekaj , niee idź . Proszę .  Ale nie możesz wziąść tego eliksiru , dlatego , że jeżeli go dam , czarnoksiężnik rzuci na mnie zły czar . I wtedy nie będę już wilkiem . - Wyjaśnił .
- Aha , okej . Dobra ja już idę spać . Jestem bardzo śpiąca . Pogadamy jutro . Dobranoc .
- Dobranoc Saili ... - Odpowiedział.
- Saili... z kąt znasz moje imię ... ? Mhmhm .? - Zapytała zdziwiona .
- Aaaaa tam nieważne , powiem Ci jutro , okej  ? - Zapytał .
- No , dobra . Dobranoc . - Odpowiedziała .
 Saili poszła spać .Śniła jej się siostra Liayne . W tym samym momencie gdy  Saili  zaśniła o Lilayne,  Saii właśnie się obudziła .
- Właśnie , gdzie jest Lilayne ?! O Boże , gdzie jest Lilayne ? < płakanie > - Łzy wilczycy , spływały po jej sierści .
- Boże , a co jeśli ona ... - Niedokończyła .
-Nie żyje ? - Rozległ się głos w ciemnościach .
- Haloo , Haloo , kim jesteś  ?
-To ja Amir. Nie bój się , nic się nie stało twojej siostrze . Ona żyje. Teraz podąża na wyprawę w poszukiwaniu Ciebie .
-A ty z kąt wiesz  ? Co ?
- A mam swoje sposoby na to... Dobranoc , kolorowych snów , śpij dobrze .
- Dobranoc.
Saili zasnęła . Spała bardzo głębokim snem . Śniła o rzeczach bardzo przyjemnych i wesołych.. W głębi duszy wiedziała , że siostrze nic się nie stało ...


poniedziałek, 22 lipca 2013

7. Razzaer

                                             ~L.I.L.A.Y.N.E~

                         
Czas jakby nagle zatrzymał się w miejscu. Wszystkie obrazy stanęły w miejscu zlewając swoje kolory w jedną plamę. Czułam, jakbym miała zaraz upaść. Jakby ktoś wstrzyknął mi w łapy wodnistą substancje, która rozeszła się po całym moim ciele. W głowie jakiś nieznajomy mi głos, krzyczał tak znajome słowo, tak znajome imię.
Saili…
Szybciej, niż mój mózg zaczął reagować, zareagowało całe moje ciało. Runęłam w dół za moją siostrą w nadziei, że zdołam ją jeszcze dosięgnąć, zanim roztrzaska się o ostre krawędzi skał spoczywające nieruchomo w dole, niczym drapieżcy wyczekujący swej ofiary. Byłam tak blisko. Jedynie centymetry dzieliły moje pazury od jej śnieżnobiałego futra. Wiatr szalenie piszczał mi w uszach, próbując spowolnić mój lot. Dystans, który dzielił nas od śmierci malał w szaleńczo szybkim tempie i nawet nie wiedziałam kiedy nastała bezkresna ciemność.

Sama nie wiem, co mnie obudziło. Tyle się wokół mnie działo. Słyszałam potok rwącej rzeki, tuż obok mnie, słodki śpiew ptaków latających nad moją głową. Próbowałam otworzyć oczy, jednak pożałowałam tego i zaraz je zamknęłam z uwagi na rażące promienie słoneczne. Westchnęłam głęboko, aby po chwili zwlec się z suchej ziemi na cztery łapy. Rozejrzałam się badawczo, próbując sobie przypomnieć, co się właściwie stało. Pamiętałam jedynie to, że rzuciłam się za Saili w przepaść, chcąc ją ratować, jednak jakoś marnie mi to chyba wyszło. A co, jeśli ona…
Nie żyje…
Nie chcę jej znowu stracić po tym, jak dopiero co odnalazłyśmy siebie nawzajem. Z trudem powstrzymując łzy, który same napływały mi do oczu potruchtałam przed siebie. Chciałam choć spróbować znaleźć wskazówkę, która da mi odpowiedź, czy moja siostra jeszcze żyje. W ten w mojej głowie usłyszałam głos.
Kieruj się na północ… Kraina wiecznie skuta lodem i śniegiem czeka. W jej zgliszczach znajdziesz to, co dla Ciebie cenne najbardziej. Za siebie się nie oglądaj, to ważna wskazówka. Idź prosto, przed siebie, a serce Twe Cię posłucha.
Stanęłam jak wryta nie mogąc uspokoić własnych myśli szalejących w mojej głowie. Co to miało znaczyć? A jeśli ktoś robi sobie żarty? Westchnęłam głęboko. Nawet jeśli, to co mi szkodzi spróbować? Nie mam nic do stracenia, a może nawet coś zyskam. Kraina wiecznie skuta lodem i śniegiem… Chyba chodziło o Razzaer, Krainę Lodu. To dobre parę dni wędrówki. Muszę to zrobić.
   Nie czekając na jakiekolwiek zaproszenie, wzbiłam się w górę i poszybowałam przed siebie. Szaleńczy wiatr pchał mnie do przodu, bawiąc się długimi kosmykami mojego śnieżnobiałego futra. Na moim pysku zagościł znikomy uśmiech. Jeśli ona tam jest.. Nie… Ona na pewno tam jest, wierzę w to. Musi tak być.

Dzień powoli chylił się ku zachodowi. Słońce już całkowicie znikło z błękitnej płaszczyzny nieba, oddając panowanie księżycowi. Zniżyłam nieco lot, aby po chwili gładko stanąć na ziemi na czterech łapach. Rozejrzałam się. Nie było tu ani jednej żywej duszy. Nawet zwierzęcia.
Co to za miejsce…
Wiedziałam jedno. Nie podobało mi się to. Wszystko tutaj było jakieś dziwne. Nawet roślinność. Co to za kraina? Wcześniej nawet przez głowę by mi nie przeszło, aby tutaj spędzić noc, jednak w tej chwili nie było innej możliwości, jak tylko ułożyć się pod drzewem i zasnąć.

czwartek, 18 lipca 2013

6. Poszukiwania i wypadek.

                                                                                                  ~Saili~ ♥

           Nazajutrz po bardzo wypoczętej nocy , obudziłam szybko Lilayne i szybko popędziłam , żeby zjeść śniadanie .Bardzo mnie korciło , żeby szybko znaleźć kogoś do watahy . Tak bardzo mnie to pochłonęło , że zamiast łbem do miski natrafiłam na kamień .
- Ajjj cholerny kamień . - Pisnęłam .
- Spokojnie , spokojnie , nie denerwuj się - Powiedziała spokojnym głosem Lili .
- Jak mam być spokojna jak nie mogę się skupić  .Tak bardzo chcę już wyruszyć . Kiedy wyruszymy ?! - Rwałam się .
- Już niedługo . Muszę tylko ogarnąć jaskinię i zjeść śniadanie. Ty idź przygotować nas do wyprawy . - Oznajmiła Lili .
Nie mogłam się skupić , w ogóle nie kontaktowałam .Nie wiedziałam nawet co pakuję . Coś się ze mną działo niedobrego .Kręciło mi się w głowie .Łapy się pode mną uginały . Chciałam krzyknąć , ale tylko tyle udało mi się z siebie wydobyć.
- Liil...... !! - Urwałam w połowie słowa , nie mając już sił na więcej . Niestety Lilayne nie usłyszała  . Upadłam .
- Czułam jak na mojej głowie świta tylko 12 gwiazdek , kręcących wokół mojej głowy .Za chwilę widziałam tylko ciemność...
-Saili !! , Sailii!! , Sailii ty tępa dzido !!! , co Ci się stało ? - Słyszałam jak ktoś mnie woła . Nic nie odpowiedziałam . Potem poczułam jak coś lub ktoś polewa mnie wodą . Wzdrygnęłam się  .
- Boooże !!! Co ty wyprawiasz ??!! Na rozum Ci upadło ?? !! Słoneczko za bardzo przygrzało ??!! - Krzyczałam .
- Chyba tobie przygrzało za bardzo !!  Co się z tobą dzieje , od raza chodzisz jak struta , lub coś . Nic Ci nie jest ??!! Bożee !! Co to za beznadziejne pytania zadaje . Oczywiście , że Ci coś jest !!
- Nic mi nie jest Lil . - Uspokoiłam ją.
- Jak to nic ? ! Upadasz sobie na ziemię , z byle powodu ? Ojjj nie !! Muszę biec po jakiegoś lekarza.. ( Lekarza wilka  jak coś xd)
- Ogłupiałaś ?! Ja się nie będę badać .Ja idę w poszukiwaniu wilków do watahy czy tego chcesz czy nie .  - Broniłam się .
- Dobrze jak tam chcesz . Jak będziesz prosić o pomoc , jak będziesz umierać . NIE licz na mnie . - Mówiła Lilayne .
- Na pewno nic mi nie jest . Przyrzekam . Nie czuję się źle .
- No dobra , choć my . Ale jeżeli będzie Ci się coś dziać to mów.
- Okej , okej . - Obiecywałam .
Wadery szły i szły . Omijały szerokim łukiem las. Nie chciały do niego wchodzić , bo nie chciały się zgubić . Dążyły do swojej wioski ( gdy były jeszcze młodymi wilczkami mieszkały tam ) , oddaloną o 10 km od ich jaskini . Ale szły , wytrwale dążyły do upragnionego celu .Nie zważała im niepogoda czy coś specjalnego . Doszły do starego , walącego się mostu . Obok niego stało drzewo a na nim regulamin przechodzenia .
- REGULAMIN PRZECHODZENIA ? ! Hahahahhahahahaahahhahahahahahahah , śmieszne  . - Śmiała się Saili .
- Nie śmiej się , to poważne . - Ostrzegała Lilayne .
- Poważne ??!! Kpisz sobie ....
- Nie , nie kpie sobie . Jeżeli źle przejdziemy możemy zginąć .. .
- Woow interesujące... - Drwiła Saili.
Po przeczytaniu regulaminu przez Lilayne , Saili nie zważając na jakość mostu , wskoczyła na most i zgrabnie przemieszczała się po nim . Pierwsza zasada brzmiała : NIE WOLNO LATAĆ. 
- Saaaili uważaaaaj !!! - Krzyknęła Lili .
Gdy Saili się obejrzała już spadała z mostu . . .




środa, 17 lipca 2013

5. Trening i pomysł


                                                                  L.I.L.A.Y.N.E

- Dobranoc, Lili. - Szepnęła biała wilczyca, tak bliska memu sercu, która wtuliła się we mnie zamykając niebieskie ślepka. Objęłam ją czule skrzydłem.
- Dobranoc, Saili. - Odparłam, zapadając w głęboki sen, niczym w ocean bez dna.

                                                                         ~♥~

    Gdy się obudziłam, słońce wisiało już wysoko na niebie. Nie potrafiłam jednak określić dokładnie, która jest godzina. Domyślałam się, że dochodziło południe.
   Delikatnie, aby nie obudzić ciągle śpiącej Saili, zrzuciłam ją z siebie. Ta wydała tylko cichy pomruk, a następnie zwinęła się w kłębek zakrywając pysk łapą. Zaśmiałam się cicho i wyszłam z jaskini na zewnątrz. Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem, a następnie ruszyłam w las.
  Powolnym krokiem szłam przed siebie, wsłuchując się w słodki śpiew ptaków, które latając nad moją głową wiły sobie gniazda w koronach drzew. Na moim pysku zagościł uśmiech. Wszystko tu było tak piękne. Tak spokojne. Tu wszystko było inne. Nie to, co ludzie. Te dwunożne istoty pozbawione krzty rozumu i uczuć. Są jak roboty, których zbudował świat. Nienawidzę ich z całego serca.
   W ten zatrzymałam się nagle i zrozumiałam, że stoję w wodzie. To całe rozmyślanie tak pochłonęło mnie, że aż zapomniałam o świecie rzeczywistym. Wybuchnęłam gromkim śmiechem przewracając się do wody.
Głupia ja...
Gdy już uspokoiłam się, spojrzałam w swoje rozmazane odbicie. Nagle do głowy wpadł mi świetny pomysł. A jeśli by tak chwilę potrenować? Tylko chwilkę. Stworzyłam sobie dwóch przeciwników, dokładnie takich samych jak ja, jednak ci byli tylko rekwizytami. Uśmiechnęłam się chytrze wzbijając w górę. Moje cienie dokładnie podążyły za mną, i już po chwili poczułam przypływ mocy, która została uśpiona w moim ciele. Wróg rozpoczął atak. Stworzył kulkę niebieskiego, lodowego ognia, która była wycelowana wprost we mnie. Szybko uniknęłam ataku, natomiast rozpoczęłam kontratak. Nie chciałam być dłużna. Wyczarowałam lodowe łańcuchy z ognia, które niczym węże w mig poleciały ku moim cieniom. Jeden sobowtór zgranie uniknął ciosu, jednak drugi został przygnieciony do ziemi, a następnie rozpłynął się w powietrzu.
- Tylko na to was stać! - Krzyknęłam wzbijając się coraz wyżej. Gdy byłam już dostateczne wysoko, niebo zapłonęło błękitem, z którego poleciał deszcz lodowych kulek ognia. Tworząc tornado, dodałam do niego nieco mojego ognia, który stworzył mieszankę wybuchową, dobijając ostatniego przeciwnika. Zawyłam w euforii. Może to było tylko marne zwycięstwo przeciwko moim sobowtórom, jednak dla mnie był to naprawdę nie lada wyczyn. Czułam, że pokonałam samą siebie.
   Gładko wylądowałam na ziemi wzbijając w powietrze tysiące drobin kurzu, od których zachciało mi się kichać. Z trudem powstrzymałam się od tej czynności. Poczułam jednak jeszcze coś innego.
Ktoś mnie obserwuje?...
Gwałtownie się odwróciłam. Zdążyłam ujrzeć tylko szare oczy znikające w ciemności. Ciekawe, kto to był. Westchnęłam głęboko i postanowiłam wrócić do jaskini. Gdy dotarłam na miejsce, Saili już nie spała.
- Hej. - Uśmiechnęłam się do niej. - Jak się spało?
- Świetnie! - Zaśmiała się. - Gdzie byłaś, Lili? Martwiłam się o Ciebie.
- Spokojnie, nic mi nie jest. Byłam się tylko przejść, trochę potrenować. - Wytłumaczyłam nadal się uśmiechając.
- Uff, chociaż tyle. Zgłodniałam. Idziemy na polowanie?
- Pewnie. - Nagle coś mnie olśniło. Jak z bicza strzelił, olśniło mnie. - Saili! - Krzyknęłam skacząc na nią.
- Kogo biją?!
- Nikogo padalcu! Załóżmy watahe! - Zamerdałam radośnie ogonem.
- Watahe? - Powtórzyła zaintrygowana.
- Pewnie! A czemu by nie?
- Ha! Zgoda! Postanowione!

                                                                        ~♥~

4. Bajeczne miejsce.

                                                                                                ~Saili~ ♥

          Byłam w siódmym niebie ... Nareszcie miałam ze sobą moją siostrę  ... tylko moją , najcudowniejszą , mądrą , piękną siostrzyczkę tylko dla siebie . Rozmawiałyśmy całą noc w mojej jaskini . Musieliśmy odrobić co straciliśmy przez tyle lat . Nazajutrz byliśmy głodne i spragnione. Pomyślałyśmy ,  że pójdziemy coś upolować . Wyszłyśmy z jaskini i zaczęłyśmy podążać ku wschodzącemu słońcu .  Nagle,  niespodziewanie rozłączyliśmy się . Nie skupiałam się już na polowaniu i burczącym brzuchu , szukałam mojej jedynej siostry . . . Myślałam , że na nowo ją stracę. Wzbiłam się w górę żeby zobaczyć z góry , jakieś wskazówki , żeby odnaleźć  siostrę .Spłynęła mi łza... Myślałam że to już koniec. Gdy byłam w górze zobaczyłam znowu jakiegoś  ,,wybawiciela '' który pokazywał mi coś na niebie. ,,Wybawiciel '' gdy to pokazał znikł tak jak się pojawił . Zaciekawiona podleciałam bliżej żeby zobaczyć co mi pokazywał .Na dole była .... moja siostra. Szła sobie i coś podśpiewywała pod nosem . Zniżyłam lot i pobiegłam do Lilayne . Bardzo się ucieszyłam i uściskałam ją tak mocno , że aż pisnęła  .
- Ajjj ... co ty robisz ? - Zapytała oburzona. 
- Dlaczego zniknęłaś nic nie mówiąc ? - Spytałam .
- Przecież miałyśmy szukać jedzenia , sama tak powiedziałaś .
- No tak ale myślałam , że ktoś Cię porwał , czy coś w tym stylu . 
- Eee tam , ty tylko o jednym .
- No dobra . Znalazłaś coś do jedzenia ? - Spytałam . 
- Oo tak . - Powiedziała , wyjmując z małego plecaczka : jakiegoś ptaka , padlinę , mięso .
- Wow ! Chodźmy do domu , zrobimy ucztę. 
- Nie tak prędko , moja siostrzyczko . - Oznajmiła , uśmiechając się .  :) 
- Yyy , a gdzie idziemy ? 
-Zobaczysz , to niespodzianka . 
Szły , szły i szły , Saili oczywiście z zamkniętymi oczami aż w końcu doszły . Lili ( Lilayne) powiedziała do Saili , że może już otworzyc oczy ,
- Woow !! -  Wykrzyknęła  Saili . Tu , tu , tu jest pięknie , co to za miejsce ? 
- Nie pamiętasz  ? - Zapytała  . 
- Nie ? 
- Ojj Saili ,  przecież to nasze ,, bajorko '' tu zawszę się bawiłyśmy jak byłyśmy małe. 
- Ahh no tak , ale ze mnie gapa . Ehh 
- Noto jak wskakujemy ? - Zapytała  już przymierzająca się do skoku Lili . 
- No jasne , marzyłam o tym dzisiaj ,  żeby się wykąpać . 
Całe popołudnie spędziły na zabawie w wodzie , wśród wodospadów , przejrzystej wodzie i pięknych zielonych krzaczków .
 - Ahh co za ukojenie . - Oznajmiła Lili. 
- No a jak , jeszcze tylko zjemy tutaj i idziemy do domu   ?  Muszę odpocząć po tym wyczerpującym dniu , zarazem miłym jak i trzmającym w napięciu . 
Po kolacji nad bajecznym miejscem , wróciły do domu . Saili od razu wskoczyła na ,, łóżko '' i poszła spać . Śniła o tajemniczym ,, wybawicielu '' Lilayne też szybko poszła spać ...


_____________________________

Hejoo . Tutaj macie bajeczne miejsce . :D 






wtorek, 16 lipca 2013

3. Spotkanie


                                                         ~ L.I.L.A.Y.N.E~

Nagle poczułam, że spadam. I właśnie tak było. Z zawrotną prędkością spadałam w dół. Dystans, jaki dzielił mnie i twarde podłoże gwałtownie się zmniejszał. Wiatr szaleńczo atakował mnie ze wszystkich stron, jednak ja nieugięta nie pozwoliłam mu wygrać.
   W ostatniej chwili rozłożyłam skrzydła, ponownie wzbijając się w górę. Kochałam te moje ekstremalne loty. Wtedy czułam, że jestem sobą. Czułam jak moja krew płynie szybciej. Czułam przyśpieszone bicie serca. Jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej.
Jest wspaniale...
Zniżyłam nieco lot, przysiadając na jednej z gałęzi drzew. Nabrałam do płuc tyle powietrza, ile mogłam. Oprócz zapachu zwierzyny, oraz człowieka, poczułam też innego wilka. Zaintrygowana wyostrzyłam wszystkie zmysły.
Może zdołam określić, gdzie się znajduje... 
Był niedaleko. Jakieś pięćset metrów ode mnie.
   Uśmiechnęłam się zeskakując z drzewa. Jeden głęboki wdech i ruszyłam przed siebie truchtając. Czułam. Gdzieś w głębi po prostu czyłam, że od tej chwili coś się zmieniło. Od momentu, w którym wyczułam ten zapach. Wiedziałam już wtedy, że to spotkanie nie będzie zwykłe.
   Czy to ja szłam wolno, czy to a droga tak bardzo mi się dłużyła? Sama już nie wiedziałam. Jakby zamiast bliżej, była coraz dalej celu. Potrząsnęłam przecząco łbem.
Dziwne mam myśli...
W tym momencie usłyszałam szelest. Stanęłam jak wryta czując, że moje łapy wrastają się w ziemię. W chwilę potem zdążyłam się jednak otrząsnąć. Obnażyłam kły i warknęłam ostrzegawczo, aby móz wyglądać groźnie tak na wszelki wypadek. Nagle zza krzaków wyjrzały wielkie niebieskie oczy, przyglądające mi się ciekawie. Uniosłam w górę jedną brew nie bardzo rozumiejąc, o co chodzi.
- Kim... Kim jesteś? - Wydukałam po chwili. W ten postać ukazała mi się całkowicie. Była nią biała wilczyca z błękitnymi znakami na pysku, oraz futrze. Po bokach wyrastała jej para śnieżnobiałych skrzydeł.
- Ja? Mam na imię Saili. - Uśmiechnęła się do mnie. - A ty?
- Lilayne. - Odwzajemniłam uśmiech. - Ale możesz mi mówić Lila. Skąd się tu wzięłaś? Czyli to Ty jednak byłaś tym wilkiem, którego wyczułam.
Znajoma jakaś się wydaje...
- Owszem. Lila? Heh... Zbieg okoliczności. Moja siostra miała na imię Lilayne. Ale... - Tu urwała zdanie zwieszając łeb.
- Ale?...
- Porwali ją... Porwali nas.
- Kto porwał? - Dopytywałam.
- Ludzie, naukowcy. Byłyśmy wtedy jeszcze zwykłymi wilkami. Rozdzielili nas wtedy. Nie wiem, co się z nią stało. Nic nie wiem.
N- niemożliwe... - Saili... - Szepnęłam, a w kącikach oczu pojawiły się łzy. - Saili! - Rzuciłam się na nią mocno tuląc do siebie. - Wreszcie Cię znalazłam... Wreszcie. Wreszcie będziemy razem. Tylko razem...

niedziela, 14 lipca 2013

2. Nowe życie .

                                                                         ~Saili~

        Obudził mnie krzyk ludzi. Poczułam się jeszcze senna i zmęczona. Nagle uchyliły się drzwi. Była to pewna niska kobieta już w podeszłym wieku , miała szarozielone oczy i była przebrana w biały fartuch. Trzymała coś w dłoni . Była to tacka z jakimiś lekami. Wyjęła igłę i zaczęła podążać w moim kierunku. Zaczęłam skamleć . Poczułam tyle mrowienie na brzuchu i potem zobaczyła ciemność  . Obudziłam się w jakimś samochodzie . Bardzo trzepało .Byłam przywiązana jakimiś linami . Odgryzłam je i wyskoczyłam z samochodu ponieważ tylne drzwi samochodu nie były domknięte. Zaczęłam się turlać po jakimś urwisku .Kamienie zaczęły spadać mi na głowę i łapy . Poczułam ból . Jeden , duży kamień przycisnął mi przednią łapę. Zaczęłam wyć do księżyca  . Nagle jakiś nieznajomy ,, ktoś '' odepchnął ode mnie kamienie i wzbił się w powietrze i odfrunął... Nagle przypomniałam sobie , że ja też mam skrzydła i wzbiłam się w powietrze, niestety nie za wysoko ponieważ moje skrzydło było uszkodzone od tego upadku . Zaczęłam iść. Przedzierałam się krzaki i różnego rodzaju rośliny . Szłam zamyślona kim mógł być ten ,, wybawicie'' , że tak go mogłam nazwać.  Doszłam do niewielkiego źródełka . Woda była krystalicznie czysta. Zaczęła z niego  łapczywie chłeptać wodę.  Woda  była tak smakowita , że nie mogłam się od niej  oderwać  . Zobaczyłam w oddali , że coś odbija się od światła księżyca . Podeszłam bliżej . Zobaczyłam jakiś złoty pierścień . Moja ciekawość nie dawała mi spokoju . Założyłam go sobie na pazur . Niespodziewanie poczułam , że coś się we mnie zmienia . Poczułam że mogę władać wodą i Ziemią  . Nawet moje skrzydło ,, ozdrowiało '' i  miałam je jeszcze piękniejsze . Coś mnie zaczęło korcić żeby wzbić się w powietrze.  Leciałam i leciałam omijając korony drzew. Księżyc jasno świecił i wskazywał mi drogę gdzie mam lecieć  . Niedaleko na wschód zobaczyłam jaskinie . Pomyślałam że miło byłoby zanocować w niej , z dala od tego całego laboratorium .  Zaczynałam nowe , piękne życie. Ułożyłam się na liściu paproci i zaczęłam myśleć o mojej siostrzyczce  Lilayne  i co u niej słychać , o moich nieżyjących rodzicach . W końcu usnęłam . . .

1. Przebudzenie

                                                                ~L.I.L.A.Y.N.E~



Moim umysłem targały niezliczonej ilości koszmary, które mogły zostać wyjęte z najgorszych zakamarków mojego umysłu, do którego drzwi nie mam prawa się zbliżać. A jednak zrobiłam to. Zbliżyłam się, a nawet miałam czelność je otworzyć. I wtedy stało się.
   Obudziłam się z krzykiem panicznie rozglądając się wokoło. Serce tłukło mi się w piersi jak oszalałe. Jakby za chwilę miało wyskoczyć i uciec. Powoli uspokajałam oddech, jednak wyglądałam pewnie, jakbym przed chwilą przebiegła jakiś cholerny maraton. Westchnęłam i dźwignęłam się ociężale na łapach. Znajdowałam się w tym samym miejscu co wcześniej.
Dobrze, że nie w labolatorium...
Nagle ze zdwojoną siłą zaatakowały mnie wspomnienia z tamtego miejsca. Tak bardzo chciałam, aby już nigdy nie wróciły. Chciałam zapomnieć o tamtym miejscu. Tak bardzo bolało, gdy za każdym razem przed oczami malował mi się obraz wielkiego, białego budynku, oraz małego wilczka zamkniętego w klatce razem z innymi.
   Potrząsnęłam łbem, chcąc zapomnieć raz, na zawsze. Właśnie taki miałam plan - zapomnieć. Westchnełam głęboko, wpuszczając do płuc tyle powietrza, ile zdołałam, a następnie wypuszczając je. Poczułam jak wiatr owiewa mi pysk i wplątuje się w kosmyki futra. Na moim pysku zawitał lekki uśmiech. Rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się gwałtownie w powietrze. Szybowałam ponad koronami drzew, lekko muskając łapami liście, które tańczymi wraz ze mną. Zaśmiałam się głośno wzbijając coraz wyżej, aż wpadłam w miękki, biały puch, który osiadł na moim futrze. Chmury galopowały po niebie,o niczym konie po łące pełnej soczystej trawy.
   W ten dotknął mnie zapach zwierzyny. Zainteresowana zniżyłam nieco lot, aby następnie gładko wylądować na ziemi. Niedaleko mnie pasło się stado saren. Uśmiechnęłam się szatańsko, po czym skryłam w zaroślach. Zwierzęta nie wyczuły mojej obecności
I dobrze...
Pomyślałam, po czym rzuciłam się na upatrzoną wcześniej ofiare. Był nią stary i schorowany osobnik, który na pewno byłby mi wdzięczny za skrócenie jego męki.
   Po udanym polowaniu, wreszcie od paru dni, poczułam, że jestem najedzona. Siedząc przy jeziorze i wpatrując się w swoje odbicie, poczułam naglą pustkę, która zżerała mnie od środka. Wiedziałam, że osoba, wilk, którego szukam, powinien być gdzieś blisko.
Saili...
Imię to odbiło mi się echem w mojej głowie. Moja ukochana siostrzyczka, z którą rozdzielono mnie parę lat temu. Musiałam ją znaleźć. Choćby za cenę życia. Chciałabym, aby było tak jak za dawnych czasów.
Ale przecież nie będzie...
Wtedy jeszcze byłyśmy zwykłymi wilkami. Teraz płynie w nas czysta magia, którą w nas wstrzyknięto, gdy byłyśmy jeszcze szczeniakami.
   Westchnęłam głęboko, układając się w cieniu jednego z drzew. Czułam, jak moje powieki stają się coraz bardziej cięższe, aż w końcu całkiem opadły. Wtedy nie czułam już nic. Nastała błoga ciemność.